sobota, 12 września 2015

Rozdział VI. Nieznany numer

6 październik 2015, Poniedziałek
Co takiego?
To co słyszałeś – Próbowałam zachować zimną krew, co chyba mi nie wychodziło.
Jak mogłaś zrobić coś tak głupiego? Nie przyszło ci do głowy, żeby sprawdzić w jakie dni tygodnia ta kawiarnia jest otwarta? Co za bezsens! Straciłaś taką szansę! – Radek właśnie dosłownie darł się przez telefon i nawet nie chciałam wyobrażać sobie w tym momencie jego wyrazu twarzy.
Nie krzycz tak... – mruknęłam, chociaż muszę przyznać, że jego złość była w pełni uzasadniona. To, co zrobiłam, serio było głupie i strasznie się tego wstydzę. Cóż, czasu nie cofnę.
Hahaha! – Radek nagle wybuchnął śmiechem.
Co cię tak śmieszy? – bąknęłam pod nosem zirytowana jego nagłą zmianą humoru.
Właśnie... zdałem sobie sprawę, jak bardzo ta twoja pomyłka była śmieszna. No bo... Heh, jak można umówić się z kimś w restauracji, która jest zamknięta tego dnia? – powiedział po czym znowu zaczął się śmiać.
Nie dobijaj mnie – jęknęłam naburmuszona padając na łóżko i zaczęłam bawić się swoimi włosami.
Eh... To co teraz?
"Bo jeśli plan nie działa,..."
"...trzeba zmienić plan, ale nigdy nie cel." Mówiłaś to przed chwilą, ale co to ma dokładnie znaczyć i jak to ma pomóc?
Ach! Czy facetom zawsze tak trzeba wszystko dokładnie tłumaczyć? – spytałam z ironią.
Nic dziwnego, skoro zaczęłaś sobie wymyślać jakieś dziwne motta i oczekujesz, że wszyscy je zrozumieją.
Zawsze chciałam mieć jakieś motto, nie ma w tym nic złego. – powiedziałam śmiejąc się.
Wydajesz taki dziwny odgłos gdy się śmiejesz. Strasznie to zabawne! Taki dźwięk jakiegoś orangutana albo...
Ej! Nieprawda! A poza tym sam nie śmiejesz się lepiej – próbowałam się odgryźć.
Przecież żartowałem. Bardzo ładnie się śmiejesz. – Po tym zdaniu nastąpiła krótka cisza.
Emm... Heh... Dzięki! – palnęłam i rozłączyłam się.
7 październik 2015, Wtorek
W sumie dawno nie pisałam rzeczach związanych ze szkołą. Może to dlatego, że właściwie nie ma o czym pisać. Każdy dzień wygląda tak samo. Tak samo wchodzę do budynku, tak samo się uczę, tak samo siedzę na korytarzu. Identycznie. Ta monotonia zaczyna mnie nużyć. Ale mimo to, w ciągu tego całego nudnego dnia, w końcu następuje ten moment, kiedy podchodzi do mnie Radek i zaczyna gawędzić o wszystkim, co go dzisiaj spotkało. Nie wydaje mi się, aby jakoś szczególnie się różnił ode mnie i uważam, że jego życie nie jest mniej monotonne od mojego.
A jednak to on potrafi patrzeć na to wszystko w taki sposób, że wydaje się to najbardziej niesamowitą rzeczą na świecie. Skąd się rodzi w nim ten nieziemski optymizm?
I dlaczego nie potrafi rodzić się on też we mnie?

***

Dzisiaj Radek podszedł do mnie na przerwie i dumnym głosem oświadczył:
Jutro jedziemy na rajd.
Co? – wymamrotałam niezadowolonym głosem.
Jedziemy na rajd – powtórzył. Zmarszczyłam brwi.
Przecież słyszałam – odparłam z grymaśną miną.
No to po co się pytasz?
Westchnęłam.
Jaki rajd? – spytałam ignorując pytanie chłopaka.
Szkoła organizuje rajd górski. Zapisałem nas.
Tak można? Nauczycielka nie pomyślała, że mogę coś mieć przeciwko?
Zapisy prowadzi pani Ikimowicz.
Westchnęłam po raz drugi.
To wszystko wyjaśnia... – mruknęłam. – Ona zawsze na wszystko pozwala.
Tylko się odpowiednio ubierz. Podobno jutro ma padać deszcz – rzucił przez ramię Radek odchodząc w swoją stronę.
8 październik 2015, Środa
Wstałam z niemrawą miną na twarzy i powolnym, ociężałym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Szczerze nie chciałam jechać na ten rajd. Jedyny, na którym kiedykolwiek byłam, odbył się, z tego co pamiętam, gdzieś w drugiej klasie podstawówki. Potknęłam się wtedy o jakiś kamień i upadłam na ziemię. Byłam cała brudna i mokra, miałam wtedy uczucie, że wszyscy śmieją się ze mnie i obgadują za plecami. Dla małej mnie to był koszmar. Za to dla teraźniejszej mnie, również to będzie koszmar, bo będę traciła swój czas, podczas którego mogłabym skontaktować się w jakiś sposób ze swoją siostrą. Zamiast tego będę jednak łazić po górach i przeklinać na robactwo. Co takiego Radkowi może się w tym podobać? Jeśli wszyscy faceci lubią takie rzeczy, to ja podziękuję, wolę zostać starą panną z kotami.
Po szybkim prysznicu ubrałam się, tak jak to mówił Radek, „odpowiednio” i zeszłam do kuchni na śniadanie. Rodzice byli w pracy, więc zostałam sama i mogłam w spokoju zjeść śniadanie bez konieczności opowiadania komuś jak mi idzie w szkole. Bo w przypadku moich rodziców odpowiedź typu „Jest okej” nie wystarcza. Mam obowiązek opowiedzieć im ze szczegółami każdą minutę spędzoną w szkole używając poprawnej polszczyzny. Męczące, prawda?
Gdy w końcu znalazłam się na miejscu zbiórki, czekał już tam na mnie Radek z wyraźnie podekscytowanym wyrazem twarzy.
Już myślałem, że nie przyjdziesz – Na jego uśmiechniętej od ucha do ucha twarzy można było dostrzec ulgę.
Czemu miałabym nie przyjść?
Wydawało mi się, że nie przepadasz za taką formą rozrywki – odparł.
Bo to prawda. Ale nie jestem typem osoby, która nie dotrzymuje danego słowa. – Na te słowa chłopak lekko się zaśmiał.
No to chodźmy.
Muszę przyznać, że chyba w całym moim życiu tak bardzo się nie zmęczyłam. Cóż, na początku nawet nie było źle i wszyscy dosyć szybko zmierzaliśmy ku celu. Ale w połowie drogi miałam ochotę zawrócić. Szczerze podziwiam ludzi, którzy dla przyjemności wspinają się po górach. I to po o wiele większych niż ta, po której ja szłam! Droga ciągnęła się w nieskończoność i myślałam, że nigdy nie dotrzemy. Lecz gdy stanęliśmy u celu, byłam z siebie naprawdę dumna. Wreszcie dotarliśmy, udało się.
Często jeździsz na takie rajdy górskie? – zapytałam Radka, gdy usiedliśmy na ławce.
Nie. Właściwie to bardzo rzadko, ale zawsze świetnie się bawię. Dlaczego pytasz?
Tak jakoś.
A jak to jest u ciebie?
Ja? Ja nie lubię takich wycieczek i dobrze o tym wiesz. – Mimowolnie odwróciłam wzrok.
Ach, tak? – W głosie chłopaka dało się wyczuć, że chyba mi nie uwierzył. – Popatrz mi w oczy i przyznaj, że nie bawisz się dobrze. – Popatrzyłam na niego przechylając głowę na bok.
Tego nie powiedziałam – odparłam.
Ale...?
Ale... – Nie potrafiłam wymyślić żadnej wymówki. – Po prostu...
Czyli mój cel został osiągnięty – powiedział zadowolony, a ja popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. – Chciałem cię trochę rozweselić. Za bardzo denerwujesz się tym wszystkim.
Ta... Może i masz rację – mruknęłam.
Muszę przyznać, że pomimo tego złego nastawienia, ta wycieczka była naprawdę udana. Cieszę się, że Radek (wbrew mej woli!) zapisał mnie na ten rajd. Ale jedno przyznać muszę – po górach, za żadne skarby świata, dla przyjemności chodzić przenigdy nie będę!
9 październik 2015, Czwartek
Dzisiaj, z samego rana postanowiłam wybrać się do parku. Gdy jednak już miałam zamiar wyjść, zadzwonił mój telefon.
Halo? – Odebrałam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi. – Halo? – powtórzyłam. Znowu odpowiedziała mi cisza. Uznałam, że to zwykła pomyłka i rozłączyłam się. Jednak nie musiałam długo czekać na kolejny telefon, od tego samego, nieznanego numeru. Tym razem jednak rozmówca odezwał się.
Dzień dobry. Czy rozmawiam z Shiro Mazur? – Była to kobieta o delikatnym, spokojnym głosie. Miałam dziwne wrażenie, że gdzieś już go słyszałam.
Tak, tak, to ja – wyjąkałam zmieszana całą tą sytuacją.
To, co powiem, może ci się wydawać nieco dziwne, ale... – W jej głosie słyszałam niepewność przeplataną strachem. – ...Ale nazywam się Zuzanna Mazur i jestem twoją siostrą.


Moje serce zaczęło bić szybciej.

10 komentarzy:

  1. Hejka naklejka!
    Jak dobrze, że Radek ją gdzieś wyciągnął. Shiro na pewno przez to wszystko jest nieco smutna - w końcu straciła okazję, żeby spotkać się ze swoją siostrą. W ogóle od czego mam zacząć? Jak dobrze, że coś napisałaś! Błędów niewiele, także nie jest źle. Post także jest nieco dłuższy niż wszystkie dotychczas, ale z każdym wpisem pewnie będzie coraz lepiej i lepiej.
    Czekam na kolejny rozdział, buziaki :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, aby pisać więcej i częściej. No cóż, na razie zbytnio mi to nie wychodzi, ale obiecuję poprawę! :D
      Dziękuję za komentarz i również buziaki. c: <---- ta buźka jest taka genialna :')

      Usuń
  2. Heeejo :D
    Zaglądałam tu... codziennie? I akurat wczoraj nie sprawdziłam, czy dodałaś rozdział ;-; Ja to zawsze mam takie szczęście! c:
    Ja sama żadnych błędów nie wyłapałam, naprawdę. Długość mi osobiście odpowiada :3
    Cieszę się, że Radek ją gdzieś wyciągnął. Po tej sprawie z siostrą, ja osobiście bym siedziała i użalała się nad sobą ;-;
    Mam nadzieję, że tym razem uda jej się spotkać ze swoją siostrą :3
    Pozdrawiam, weny życzę, czytelników, komentarzy, motywacji oraz CZASU. Bo wiem, że go czasem braknie :/
    Jeszcze raz pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, to się nazywa mieć pecha. :p Myślałam ostatnio, aby zrobić zakładkę "Informowani", ale nie jestem pewna, czy ktokolwiek byłby chętny.
      Dziękuję bardzo, chociaż na chwilę obecną przydałoby mi się też zdrowie, bo zachorowałam na anginę i leżę plackiem na łóżku, o pisaniu rozdziału nawet nie myśląc. :/
      Również pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. To bardzo motywuje! :)

      Usuń
    2. Informowani?! JA bym się chętnie zapisała. Piszesz wspaniale

      Usuń
    3. Dziękuję. ^^
      Zakładka już zrobiona, proszę bardzo. :)

      Usuń
  3. Świetny rozdział (jak zresztą każdy). Długość wręcz idealna - nie za długi, ale też nie za krotki. Ciekawią mnie dalsze losy Shiro. ( a tak btw. to super, że Radek namówił ją na ten rajd).
    Życzę Ci duuuużo weny i czekam na następny rozdział,
    Angell :)

    PS. Szybkiego powrotu do zdrowia :c

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba i się motyw "pamiętnika" w jakim prowadzisz rzekomy rozdział. Wydaje mi się, że coś między Radkiem a główną bohaterką zaiskrzy. Ale to tylko moje głupie przypuszczenia.
    Po przeczytaniu wielki szok... To ona ma siostrę?! Kurdę i w takim momencie... normalnie nie mogę się doczekać następnego rozdziałuu!
    Pozdrawiam!
    http://klatwa-blizniakow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, twoje opowiadanie spodobało mi się i jestem ciekawa co zdarzy się dalej. Dłuższy komentarz zostawiłam w twojej skrzynce e-mailowej. Mam nadzieję, że moje rady na coś ci się przydadzą, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń