7
wrzesień 2015, Niedziela
Po
wydarzeniach z piątku beczałam dwa dni. Nie mam nic więcej do
powiedzenia.
11
wrzesień 2015, Czwartek
Właśnie
przeglądam moje zeszyty i jestem załamana. Jakim cudem ja potrafię
sama siebie odczytać – nie wiem. Tym bardziej nie rozumiem jak
robią to nauczyciele. Przed wypadkiem byłam jak najbardziej
praworęczna i nigdy nie przyszło mi do głowy, że kiedykolwiek
będę zmuszona pisać lewą ręką. Pierwsze dni po utracie
ręki były dla
mnie istną męką.
Nie potrafiłam się podpisać, narysować patyczaka. Teraz jest
już rzecz jasna lepiej, lecz nie ukrywam, że nie można mojego
pisma nazwać ładnym. Staram się o tym nie myśleć, choć
czasem zdarzają się złośliwe uwagi na temat mojego pisma. „Ale
bazgrzesz” lub „skrobiesz jak kura pazurem” słyszę każdego
dnia. Ciekawa jestem czy oni bez problemu potrafią pisać lewą
ręką.
13
wrzesień 2015, Sobota
Wracałam
pieszo z imprezy. Byłam z siebie dumna, bo jako nieliczna ze
znajomych nie piłam alkoholu. Straszliwie dumna. Może to przez tą
przepełniającą mnie dumę nie zauważyłam nadjeżdżającego
samochodu? Potem już wszystko działo się szybko. Światła
reflektorów, dźwięk klaksonu i ból. Nieludzki ból przeszywający
całe ciało. Okropny ból, którego nie da się tak po
prostu zapomnieć. Leżałam
na chodniku, wokół mnie stało pełno ludzi. Stało i gapiło się
na mnie, robili zdjęcia. Żaden z nich mi nie pomógł, nie
zawołał pomocy. A ja czekałam na śmierć.
Może
gdyby ktoś mi pomógł, ktokolwiek... gdyby karetka przyjechała
szybciej... może nie musiałabym teraz pisać lewą ręką. A może
tak musiało być? Często zadaję sobie to pytanie. Ale raczej nigdy
nie znajdę odpowiedzi.
Obudziłam
się w szpitalu trzy dni później. Pierwsze co zobaczyłam to moją
mamę. Płakała. Obok stał tata i jakiś chłopak – trochę
starszy ode mnie. Nie pamiętam dokładnie jego twarzy. Później
dowiedziałam się, że to on prowadził ten samochód. Nie
rozumiałam co się dzieje. Może jestem sparaliżowana? Nie będę
mogła się ruszać do końca życia? Spróbowałam poruszyć
rękąma. To był dla mnie szok. Przez kilka minut się nie
ruszałam... Nie chciałam tego zobaczyć, nie chciałam uwierzyć.
Powoli wyciągnęłam prawą rękę przed siebie, a raczej to co z
niej zostało. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie
mogłam nic z tym zrobić. Pierwszy raz w życiu poczułam się
tak ogromnie bezsilna.
Ta bezsilność mnie przygnębiała, przytłaczała, wręcz dusiła.
Rozpłakałam się. Zamknęłam się w sobie, stałam się nieśmiała,
do nikogo się nie odzywałam. I chociaż z dnia na dzień czułam,
że to mnie wyniszcza, tnie moją duszę na kawałki, to nic z tym
nie zrobiłam. Teraz jest już za późno. Nie potrafię tego
zmienić, nie potrafię cofnąć. Czy żałuję? Może kiedyś
będę potrafiła odpowiedzieć...
Tak
wyglądał dzień, w którym straciłam tak wiele. Nie wiem, dlaczego
nie napisałam tego wcześniej. Być może wcześniej nie miałam w
sobie tyle odwagi, aby to napisać. Mimo wszystko czuję ulgę.
Jakbym wyrzuciła daleko ciężki głaz, który nosiłam ze sobą od
czasu wypadku. Głaz, który przez ten cały czas ciągnął mnie na
dół. Teraz, gdy go wyrzuciłam, czuję się lekka. Tak lekka,
że mam uczucie, że mogę latać. I lecę do góry, w stronę
światła.
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział czytało mi się bardzo dobrze, ale dlaczego jest tak krótko? :c
Musisz z tym coś koniecznie zrobić. Uwierz mi, że nie odpuszczę. Będę naciskała, żebyś to zmieniła.
Dobrze, że umieściłaś opis tego wypadku. Nie rozumiem, jak można było robić zdjęcia dziewczynie, która w pewnym sensie "umierała" na ich oczach. To takie... nie ludzkie. Ci ludzie chyba w ogóle nie mieli uczuć. Jakiś odruch.
Pozdrawiam i ściskam mocno, oczywiście czekam na kolejny rozdział. Buziaki i powodzonka! :3
Świetne!
OdpowiedzUsuńWitam, że tak powiem, jestem nowa, więc się przedstawię xD
OdpowiedzUsuńPatrycja, zakręcona córka Hadesa (kłania się mitologia grecka XD), która trafiła na ten blog skąd - z Szablonownicy, bo widzialam, że prosisz o szablon, to weszłam xDD Ten świat jest dziwny, ale przejdę już do historii.
Podoba mnie się historia, tylko może nie lepiej byłoby pisać już tak w formie książkowej? Tak też dobrze się czyta, ale wtedy ten dziennik, byłby codziennym rytuałem, który odprawia Shiro. Zostawiam ten pomysł tobie do rozmyślenia ;) Do niczego się nie mogę przyczepić, nie znalazłam żadnego błędu, bo nawet nie szukałam. Piszesz naprawdę bardzo dobrze i jeśli dalej będziesz spróbować, możesz liczyć na duże grono czytelnicze ;)
Dobra, teraz przejdę do wyglądu bloga.
Jest okey :D Jak zamawiałaś szablon, to mam nadzieję, że go dostaniesz i będzie dorównywał zajebistością do tego opowiadania C:
To chyba już koniec moich wypocin, fajnie było poznać historię Sheo :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na:
https://bezdusznicy.blogspot.com/
http://ucieczkamajedynanadzieja.blogspot.com/
Paaa :DDD
Zaczęłam pisać w formie pamiętnika i zamierzam to kontynuować :p
UsuńDzięki za opinie :)
Fuck, klawiatura na telefonie jest *ładnie mówiąc* wkurzająca i zmieniło mi imię z Shiro na Sheo ;-; I'm so sorry ;-;
UsuńProszę ;)